22:46

Kora i Maanam. Klasyka polskiej muzyki rockowej.

Kora i Maanam. Klasyka polskiej muzyki rockowej.

Kora i Maanam to zjawisko, które trzeba znać.
Bezpardonowość, miłość i złość zawarta w tekstach Olgi Sipowicz, połączona z talentem kompozytorskim Marka Jackowskiego stworzyła coś co na stałe zapisało się w historii polskiego rocka.
Poznajcie zatem utwory, które po prostu trzeba znać, a które nie są tak popularne jak "Krakowski spleen", czy "Kocham Cię, Kochanie moje".


Maanam - Szał niebieskich ciał
(idealny nightsong do zapętlania)
oryginalny teledysk z roku 1981




Maanam - Jestem Kobietą
(kolejny idealny nightsong)
oryginalny teledysk




Maanam - Granice




Maanam - Eksplozja




Maanam - Ty tęsknoto




Maanam - Caliope




Maanam - For Your Love




Maanam - Sahara




Maanam - Mały człowieku




Maanam - Złote tango, złoty deszcz


22:02

Chcesz mieć piękną i jędrną skórę? Czas na peeling domowej roboty!

Chcesz mieć piękną i jędrną skórę? Czas na peeling domowej roboty!
Uwielbiam peelingi. Skóra jest po nich jedwabiście gładka i można ją głaskać cały czas.
Ponadto ładnie pachnie i jest dużo zdrowsza. Kiedyś masowo kupowałam gotowe produkty z drogerii, do czasu, aż odkryłam kilka genialnych przepisów na zrobienie ich samemu w domu i przyznam, że te są dużo lepsze (i tańsze!).
Poniżej przedstawię Wam kilka moich ulubionych sposobów na domowy peeling.



Numerem jeden na mojej liście jest peeling cukrowy z cytryną.


Składniki jakich potrzebujemy to:

# jedna szklanka cukru
# łyżka soku z cytryny
# 2 łyżki skórki z cytryny
# 2 lub 3 łyżki oleju kokosowego


Przygotowanie: 

1. Cytrynę myjemy i ścieramy jej skórkę, a następnie wyciskamy sok.
2. Do miseczki dodajemy cukier, olej kokosowy i sok oraz skórkę z cytryny.
3. Wszystko dokładnie mieszamy do uzyskania odpowiedniej gęstości.
4. Peeling nakładamy na ciało i masujemy je. (Już po chwili masażu, poczujesz, jak Twoja skóra robi się miękka w dotyku.)
5. Zmywamy pozostałości peelingu ciepłą wodą.
Tego dnia możesz już odpuścić balsamowanie ciała - skóra będzie wystarczająco dopieszczona. :-)


Kolejnym peelingiem z listy moich ulubionych jest peeling kawowy.


Składniki:

# pół szklanki odsączonych fusów
# 2-3 łyżki oliwy z oliwek


Peeling jest wręcz banalny w przygotowaniu.

1. Mieszamy oba składki do uzyskania gładkiej konsystencji.
2. Gotowy peeling nakładamy na ciało i masujemy.
3. Myjemy skórę żelem pod prysznic.
4. Spłukujemy ciało letnią wodą.


Tak przygotowane peelingi możemy stosować nawet dwa lub trzy razy w tygodniu.
Nasza skóra na pewno będzie nam za to wdzięczna.

Pamiętajcie jednak, że nie wszyscy mogą stosować peelingi cukrowe.
Jeśli posiadasz jakiekolwiek stany zapalne na skórze lub opryszczkę - wstrzymaj się z wykonywaniem peelingu.
Jeśli jesteś posiadaczką wrażliwej skóry stosuj peeling raz na dwa tygodnie, aby nie podrażniać skóry.

Miłej zabawy! :-)

13:06

Jak przestałam się pocić pod pachami?

Jak przestałam się pocić pod pachami?

Odkąd pamiętam, już w gimnazjum miałam ogromny problem z poceniem się pod pachami. Nie mogłam tego zrozumieć, zwłaszcza, że mój pot był praktycznie bezzapachowy. Tak jakby mój organizm wydzielał z siebie samą wodę. 
Wiadomo, że w tym wieku dzieciak raczej nie biega do apteki czy lekarza po pomoc, tylko zamyka siebie w czarnych koszulkach, koszulach, swetrach i wszystkim co jest czarne. Dobry czarny kolor jak wiadomo nie zdradza tego, że jesteśmy spoceni.
Mimo swojego uwielbienia dla czarnego koloru, po jakimś czasie zaczęło mnie irytować to, że nie mogę założyć niczego w innym kolorze. 
I to nie było tak, że pociłam się tylko latem, kiedy były upały.
Pociłam się każdego dnia, nawet kiedy na dworze było minus piętnaście, moje pachy i tak były mokre.
Przyzwyczaiłam się jednak do tego i zaprzestałam zastanawiania się nad tym, co by zrobić z tym problemem.


Po gimnazjum jednak nadeszło liceum, pierwsze poważniejsze pieniądze, a ja w swojej głowie wróciłam do tematu. Zaczęłam czytać w Internecie jak sobie radzić z problemem nadmiernej potliwości i jak się go pozbyć.
Najpierw kupiłam tabletki, których nazwy już nie pamiętam... ach! pamiętam - nazywały się chyba Perspiblock. Wyszłam z apteki z nadzieją, że może moje problemy się skończą. Po otwarciu opakowania najpierw powalił mnie rozmiar tabletki - była ogromna! Przemogłam się jednak i zaczęłam je stosować. Nie przyniosły jednak żadnego rezultatu.
Znów na kilka miesięcy zniechęciłam się, ale nie przestałam szukać sposobu. Wpadł mi w ręce artykuł o blokerach. Zapamiętałam dwie firmy - Etiaxil i Ziaja. 
Myśląc - droższy będzie lepszy - po dłuższym okresie czasu kupiłam w aptece Etiaxil. 
Postępując zgodnie z instrukcją nałożyłam go na noc. Od razu po nałożeniu poczułam okropne swędzenie, ale pomyślałam sobie, że jeśli mają być efekty - muszę to wytrzymać.
Tak minęła noc pierwsza, druga, trzecia, a ja zaraz po poranku ponownie miałam mokre pachy.
Odpuściłam z Etiaxilem, ale w Rossmannie chwyciłam bloker Ziaji - nie był drogi, więc stwierdziłam, że spróbuję ostatni raz. Schemat był ten sam. Nałożenie blokera - pieczenie - noc pierwsza, druga, trzecia i nadal w ciągu dnia to samo. 
Wkurzyłam się, że nadal nic i pomyślałam - trudno - taki już mój los. Czarny kolor stał się moim kolorem, a ja wiedząc, że mój (może!) jedyny ratunek czyli toksyna botulinowa jest zbyt drogi, bym mogła go spróbować.
Tak mijały dni, miesiące, lata. Moja szafa stała się jednokolorowa.
Temat wrócił do mojej głowy jakiś rok temu. Teraz jestem już dorosła, zarabiam i inaczej patrzę na wydatki. W telewizji od jakiegoś czasu katowała mnie reklama antyperspirantu - blokera firmy Medispirant. Oglądałam te zachwyty osób z reklamy, jak to pozbyły się pocenia na dobre. 
W końcu jak wiadomo "reklama dźwignią handlu" - poszłam do apteki. Kupiłam od razu pakiet. Bloker w kulce i żel pod prysznic. Pomyślałam - spróbuję ostatni raz - i to od razu z turbo uderzeniem. Za całość zapłaciłam około 45 złotych. Nie wiem czy była wtedy jakaś promocja. Nie miało to dla mnie znaczenia - liczył się efekt, o którym marzyłam od wielu, wielu lat. 
Wróciłam do domu, a ponieważ było po 21, od razu pobiegłam pod prysznic i zastosowałam żel Medispirant. Był bezzapachowy, nie pienił się, a skóra po nim wydawała mi się lekko ściągnięta. To jednak w ogóle mi nie przeszkadzało - ważny był efekt i tylko on się liczył. Po prysznicu, tuż przed snem nałożyłam na obie pachy bloker. Według instrukcji, trzeba go nakładać przed kilka dni na noc, a później wystarczy raz w tygodniu. Zastanawiałam się już tylko, kiedy czar pryśnie.
Pierwsza noc była straszna. Mimo, że nie miałam podrażnionej skóry, ani nie była ona od razu po depilacji - myślałam, że wyrwę sobie skórę i mięśnie dochodząc, aż do kości, żeby uporać się ze swędzeniem. Nie było to pieczenie, ale okropne, przeokropne swędzenie. Ponownie jednak pomyślałam - jeśli ma pomóc - wytrzymam!
Rano wzięłam prysznic, znów używając żelu, zmyłam bloker z pach i w ciągu dnia zorientowałam się, że plamy pod pachami są znacznie mniejsze.
Nie popadając jednak w zachwyt postanowiłam sobie, że będę się stosować do instrukcji i regularnie przez cały tydzień nakładać bloker, a do mycia używać żelu.
Zachwyt jednak nadszedł w dniu numer trzy. Był gorący czerwiec, a moje pachy były zupełnie suche. Nie mogłam w to uwierzyć i przynajmniej kilkanaście razy w ciągu dnia sprawdzałam, czy to prawda. Wytrwałam w nakładaniu blokera cały tydzień. Każdego dnia utwierdzałam się w tym, że moje pachy są zupełnie suche. Żel się skończył, mimo dużo większej pojemności, a bloker nałożyłam kolejny raz dopiero po tygodniu i zaczęłam go nakładać już regularnie - raz na tydzień. To w zupełności wystarczało, by moje pachy - nawet przy trzydziestostopniowych upałach - pozostawały suche. Mogłam założyć kolorową bluzkę, czy różową koszulę - bez ryzyka uporczywych i krępujących plam. Moje życie od tego czasu się zmieniło. Czuję się swobodnie przy unoszeniu rąk i nie muszę się zastanawiać, czy ktoś w autobusie zauważy, że mam plamy pod pachami. To wszystko się skończyło i nie ukrywam, że jestem z tego powodu niezmiernie szczęśliwa. Nie mogę zagwarantować, że Medispirant pomoże każdemu - ale myślę, że warto spróbować. Nie jest to znowu taki duży wydatek - a życie może się odmienić o sto osiemdziesiąt stopni!


 1. Medispirant 
- żel pod prysznic 
- pojemność 400 ml
Cena: ok. 18 złotych
(w moim przypadku wystarczył na jakieś dwa tygodnie 
stosowania dwa razy dziennie)




2. Medispirant
- Antyperspirant - Bloker Roll-on
- Pojemność 50 ml
Cena: ok. 25 złotych
(używam go raz w tygodniu, i nadal mam pierwsze opakowanie, 
a więc korzystam z niego już prawie osiem miesięcy) 

16:54

Prawidłowa pielęgnacja twarzy rano i wieczorem.

Prawidłowa pielęgnacja twarzy rano i wieczorem.
Przez długi czas, zniechęcona ilością przetestowanych kosmetyków, zupełnie nie dbałam o skórę swojej twarzy. Makijaż zmywałam płynem micelarnym, na dzień nakładałam jakiś krem, a później puder, natomiast pielęgnację wieczorną zupełnie sobie odpuściłam. Nie zauważyłam po użyciu tysięcy kosmetyków, żeby na mojej twarzy zaszły jakieś spektakularne zmiany, więc pomyślałam - po co niepotrzebnie wydawać pieniądze, na kosmetyki, które nie dają żadnych rezultatów?
Tak mijały dni, lata, ale po jakimś czasie zorientowałam się, że moja twarz błyszczy się praktycznie cały czas, zaskórniki są coraz bardziej widoczne, coraz częściej też pojawiały się bolesne niespodzianki.
W końcu zdecydowałam się na manualne oczyszczanie twarzy w Instytucie Urody, o którego efektach możecie przeczytać tutaj:
https://ladynieidealna.blogspot.com/2018/12/manualne-oczyszczanie-twarzy-warto.html

Tam Pani Kosmetolog doradziła mi jak krok po kroku dbać o swoją cerę rano i wieczorem.
Zastosowałam się do tych rad i efekty są wręcz spektakularne, więc dziś dzielę się tym z Wami, przy okazji pokazując Wam - jakich kosmetyków używam do pielęgnacji. :-)

Rytuał ten jest taki sam zarówno rano jak i wieczorem, to bardzo proste:

1. Po przebudzeniu i przed spaniem przemywam twarz i oczy płynem micelarnym - rano dla odświeżenia twarzy, a wieczorem, żeby zmyć makijaż. Bardzo ważne jest, aby po użyciu płynu micelarnego przemyć twarz wodą - ja o tym nie wiedziałam i nigdy tego nie robiłam, a okazuje się, że płyn micelarny pozostawia na twarzy tłusty film, który trzeba zmyć wodą.
Obecnie używam płynu micelarnego firmy Garnier - spełnia on swoją rolę w 100% i jestem z niego bardzo zadowolona.
Cena za butelkę 400 ml - ok. 16 złotych.


2. Po przemyciu twarzy wodą, dość obficie spryskuję wacik tonikiem i przemywam twarz. To daje przyjemne uczucie oczyszczenia.
Tonik, którego używam to tonik zwężający pory firmy Ziaja z serii liście manuka.
Jest odpowiedni zarówno na dzień jak i na noc, a więc dla mnie - idealny.
Warto też zaznaczyć, że nie jest drogi.
Cena za butelkę ze spryskiwaczem - 200 ml - ok. 8 złotych.

3. Kiedy twarz jest już oczyszczona, pora na krem.
Używam kremu - fluidu balansującego z polecenia Pani Kosmetolog firmy
Hildegard Braukmann Professional Plus i jestem z niego bardzo zadowolona.
Cudownie matuje rano, a wieczorem reguluje wytwarzanie sebum, co sprawia, że rano moja twarz nie świeci jak żarówka.
Krem jest delikatny, lekki i bardzo wydajny. Opakowanie starcza przynajmniej na kilka miesięcy regularnego stosowania rano i wieczorem.
Można go kupić na promocji w drogeriach internetowych, lub w wybranych gabinetach kosmetycznych.
Cena za opakowanie z wygodnym dozownikiem - 50 ml - ok. 55 złotych.




Dopiero po zmianie sposobu pielęgnacji moja twarz mi podziękowała.
Pory są wyraźnie zwężone, praktycznie przestały się pojawiać wypryski, a błyszczenie zostało zredukowane prawie do zera.
Jeżeli tylko macie okazję i jeszcze tego nie zrobiłyście - udajcie się do jakiegoś gabinetu kosmetycznego, chociażby na konsultację z Panią Kosmetolog - na pewno wyjaśni Wam wiele kwestii, odpowie na pytanie i dobierze kosmetyki odpowiednie do Waszej cery.

21:18

Manualne oczyszczanie twarzy - warto?

Manualne oczyszczanie twarzy - warto?
Zanim zdecydowałam się skorzystać z manualnego oczyszczania twarzy, przeczytałam dziesiątki artykułów na ten temat. Chciałam wiedzieć jak najwięcej, a przede wszystkim - czy warto się zdecydować na taki zabieg.
Wiedziałam też, że jeśli sama na własnej skórze (twarzy) się nie przekonam, to nigdy się nie dowiem.
Mam typowo mieszaną cerę - ze skłonnością do błyszczenia w strefie "T".
To błyszczenie było dla mnie bardzo uciążliwe. Wystarczyła godzina po nałożeniu kremu i pudru, żebym z powrotem świeciła jak żarówka. Tak samo tłusta na twarzy budziłam się co rano.
Przetestowałam tysiące kremów, maseczek, płynów i toników. Zarówno tych tanich, jak i tych bardzo drogich. Za każdym razem (zwłaszcza korzystając z tych drogich produktów) wierzyłam w to, że znalazłam kosmetyk doskonały, który sprawi, że moja twarz będzie oczyszczona i lekka.
Nie mogłam już patrzeć na zaskórniki za nosie (którego zajmowały już całą powierzchnię), brodzie i czole.
Byłam zdesperowana do tego stopnia, że kupiłam sobie nawet łyżeczkę Unny i wykonywałam takie kombinacje, że dochodziło nawet do rozlewu krwi (!).
Twarz jednak nie była odpowiednio zmiękczona i przygotowana, i szybciej bym złamała sobie nos niż go oczyściła. Spróbować jednak musiałam - bo jak mogłabym nie spróbować?

W końcu korzystając z okazji, że tuż koło mojego miejsca zamieszkania otworzono Instytut Urody, zadzwoniłam, zapisałam się i poszłam tam, nie mogąc się doczekać tego jakie (i czy) będą efekty.
Przed zabiegiem wypełniłam ankietę dotyczącą stanu mojego zdrowia, oraz sposobów w jaki pielęgnuję swoją twarz.
Jeszcze przed samym zabiegiem w czasie rozmowy z Panią Kosmetolog dowiedziałam się, że moje sposoby pielęgnacji są zdecydowanie nieprawidłowe.
Byłam tego po części świadoma, bo nigdy nie nakładałam kremu na noc, a na dzień nakładałam jakikolwiek, bo żaden matujący nie dawał rezultatu i skutecznie się już do nich zniechęciłam.
Do przemywania twarzy sporadycznie używałam żelu, zazwyczaj zmywałam makijaż płynem micelarnym.
Od Pani Kosmetolog dowiedziałam się, że przede wszystkim muszę zrobić porządek z pielęgnacją w domu. Poleciła mi dobry krem i podpowiedziała jak oczyszczać twarz rano i wieczorem.
Po krótkiej rozmowie, która praktycznie całkowicie zmieniła mój pogląd na pielęgnację twarzy, Pani przystąpiła do zabiegu.
Całość trwała około dwóch godzin. Zazwyczaj trwa półtorej, ale mój przypadek był jak zwykle specyficzny. ;-)
Pani Kosmetolog najpierw wykonała mi pełny demakijaż, później rozpulchniła skórę nakładając na nią przez dwadzieścia minut gorące ręczniki, a zaraz potem przystąpiła do manualnego oczyszczania. Nie jest to nic przyjemnego, ale wiedziałam, że jeśli mają być efekty, to muszę wytrwać.
Najbardziej bolesne jest oczyszczanie nosa. Nie będę pisać ile razy myślałam z lękiem o tym, czy za chwilę kość mojego nosa nie zostanie złamana ;-)
Samo oczyszczanie trwało dość długo, i z perspektywy klientki wydawało mi się dosyć żmudne, więc podziwiałam Panią Kosmetolog za cierpliwość i zaangażowanie. Bywały momenty, kiedy ciężko było wytrzymać, ale udało mi się nie jęknąć ani razu. Zresztą przy tym co czasami sama wyprawiałam ze swoją twarzą, nie było to nic aż tak szokującego. Gorszy ból często zadawałam sobie sama w domu.
Po oczyszczeniu twarzy zostałam poproszona o wybór maski - łagodzącej lub algowej.
Wybrałam algową, choć była dodatkowo płatna, ale szybko utwierdziłam się w tym, że to była dobra decyzja. Poczułam na twarzy przyjemny chłód i tak zrelaksowana leżałam jeszcze dwadzieścia minut. Po tym czasie Pani zdjęła mi maskę i nałożyła krem.
Kiedy w końcu usiadłam i zobaczyłam się w lusterku, nie mogłam uwierzyć.
Mój nos był zupełnie czysty, a reszta twarzy gładka i miękka.
Przed wyjściem z Instytutu, zakupiłam jeszcze specjalny krem regulująco - matujący (dając ostatnią szansę jakiemukolwiek kremowi).
Byłam zachwycona, ale ponieważ lubię poczekać kilka dni i upewnić się czy efekty faktycznie się utrzymają, wróciłam do domu i zaczęłam wykonywać pielęgnację zarówno poranną jak i wieczorną zgodnie z zaleceniami Pani Kosmetolog.
Już pierwszego ranka obudziłam się, a moja twarz była... matowa!
Było to dla mnie niepojęte. Odkąd pamiętam, nigdy nie obudziłam się rano bez błyszczącej twarzy, a tutaj efekt był nie tylko widoczny, ale i namacalny, po porannym oczyszczeniu i pielęgnacji było tak przez cały kolejny dzień i kolejny i kolejny, a więc efekty były widoczne gołym okiem.
Zabieg okazał się strzałem w dziesiątkę i polecam go każdemu, kto zmaga się z problemem zaskórników i błyszczenia twarzy. Warto za to zapłacić każde pieniądze, a koszt mojego zabiegu, włączając w to również koszt kremu, nie przekroczył dwustu pięćdziesięciu złotych. Zabieg warto powtarzać raz na kilka miesięcy, a najrzadziej raz na pół roku, w zależności od tego, jak szybko pojawiają się nowe zaskórniki, bo niestety pojawiają się i ma na to wpływ nie tylko nasza dieta i sposób pielęgnacji, ale nawet powietrze.
Dbajcie o swoją skórę, bo warto. Sprawi Wam to na pewno dużą przyjemność.
Poniżej efekty:


22:56

Odeszła Kora - a planety szaleją.

Odeszła Kora - a planety szaleją.

Rak to przerażająca i paskudna choroba. Rak... a raczej raczysko. Menda, która tak wielu ludzi niszczy od środka i tak wielu ludzi już nam zabrała.
Chyba nie ma osoby, która nie znałaby twórczości Maanamu. Wszyscy znamy "Cykady na cykladach" czy "Kocham Cię, Kochanie moje". To jedne z nieśmiertelnych utworów, które nigdy nie musiały walczyć o to, by zaistnieć w stacjach radiowych. W tamtych czasach każdy dobry dziennikarz muzyczny wiedział, że Maanam ma to coś... że Ona - Kora - ma to coś. Cudowny duet Kora i Marek Jackowski. Wyjątkowa, charyzmatyczna i odważna autorka tekstów i On - świetny kompozytor i gitarzysta. Z takiego połączenia musiały się zrodzić same hity.
Kiedy Kora w 1980 roku stanęła na opolskiej scenie, żadna z obecnych tam osób, nie miała pojęcia, co wydarzy się za chwilę. Porwała za sobą tłumy, i choć po latach przyznała, że nie znosi wracać do tego wykonania, to właśnie ten utwór zapewnił Jej drogę na sam szczyt.
Każdy Fan Kory i Maanamu zna doskonale ich twórczość i wie, że prawdziwe perełki są wśród tych mniej znanych utworów. Wszystkie jednak kochamy i pozostaną na zawsze w historii Muzyki.
Walkę z rakiem Kora zaczęła w 2013 roku, kiedy dowiedziała się o chorobie. Wtedy jeszcze nikt poza najbliższymi Jej osobami, nie wiedział o tym, że jest chora.
Schudła, przestała pokazywać się publicznie, ale nikt nie wspominał o nowotworze.
Dopiero po jakimś czasie Kora przyznała, że choruje na raka. Przeszła operację, zbierała na lek, który miał ratować Jej życie i walczyła o to, by był refundowany. To się Jej udało. W 2016 roku Ministerstwo Zdrowia wpisało lek na listę leków refundowanych.
Kora nie kryła się z tym, jak bardzo źle się czuła. O opowiadała o tym nieustannie, ale kiedy już się na to zdecydowała, była szczera do bólu. Mówiła, że bywały dni, kiedy nie chciało Jej się żyć i kiedy zmęczenie i ból niszczyły Ją od środka.
Walczyła z tą piekielną chorobą, ale przegrała. Chociaż czy w Jej przypadku można powiedzieć, że przegrała? Nikt nie jest w stanie zrozumieć bólu, który czują osoby chore na raka. Ja również nie jestem w stanie.
Wierzyliśmy, że z tego wyjdzie. Miała plany, marzenia. Chciała wydać płytę, zamawiała nowe rośliny do ogrodu - jak wspomniał Jej Mąż - Kamil Sipowicz, w trakcie mowy pogrzebowej.
Nie udało się. Odeszła 28 lipca, w swoim ukochanym domu, na ukochanym Roztoczu. Nad ranem, zaraz po nocy zaćmienia księżyca. Długo cierpiałam po Jej odejściu. Nadal nie mogę się z tym pogodzić. Różniło nas praktycznie wszystko, a stała mi się tak bardzo Bliska.
Często odwiedzam Powązki Wojskowe, gdzie jest pochowana. Lubię tam być.
Lubię też odkrywać Jej nowe, nieznane mi dotąd utwory.
Boję się tylko co będzie, kiedy przesłucham już wszystko.
Tęsknię za Tobą, Maleńka.
A planety szaleją.


14:27

10 utworów Zbigniewa Wodeckiego, które kocham i które każdy powinien znać.

10 utworów Zbigniewa Wodeckiego, które kocham i które każdy powinien znać.

Jedyny w swoim rodzaju. 
Nieśmiertelny.
Wielu z nas towarzyszył od dzieciństwa śpiewając o Pszczółce Mai.
Oto dziesięć moich ukochanych utworów 
Zbigniewa Wodeckiego:





"Zacznij od Bacha"
- Miłość, od pierwszego usłyszenia.





"Zabiorę Cię dziś na bal"
- ale tylko w tej wersji.
Ma klimat, nie jest nowoczesna,
a przy tym staje się wręcz eteryczna.



                                  

"Nad wszystko uśmiech Twój"
- Nad czterokreślne cis. 💜
Słowa, słowa, słowa.





"Lubię wracać tam, gdzie byłem"
- druga Miłość, zaraz po "Zacznij od Bacha".
Do znajomych drzwi, pukać - myśląc czy,
Czy nie stanie w nich czasami 
Tamten chłopak - ze skrzypcami?

 




"Izolda"
- również wyłącznie w tej wersji.
Jest to pierwsza wersja, 
choć znacznie mniej popularna, niż ta kolejna.





"Najszczęśliwszy maj"





"Tylko Ty"
- utwór znacznie mniej popularny od reszty,
a tak wyjątkowy.





"Piękna"
- jedno z piękniejszych 
muzycznych wyznań.




"Rzuć to wszystko, co złe"
- kto nie miał okazji obejrzeć całego Koncertu Zbigniewa Wodeckiego 
z wyjątkowym zespołem Mitch&Mitch i Mitch&Mitch Orchestra 
nie wie, co stracił.
Wyjątkowe aranżacje - wyjątkowych Muzyków
i On - bardziej nowoczesny niż zwykle,
ale wciąż z tym samym urokiem osobistym.





"Z Tobą chcę oglądać świat"
- nieśmiertelny Klasyk.
Nic dodać, nic ująć.

Copyright © 2016 Lady Nieidealna , Blogger